la ricotta tego, który zakatrupiony deską na śmietniku próbował z martwych powstać łączy patos z trywialnością, mięsza fikcję i fakty, sacrum i profanum, kolory, biel i czerń, to jest film i making of z niego jednocześnie - coś jak w ówczesne realia wpisane Lux Aeterna gaspara noe - wydobywa kontrast między powagą kaźni a ogólną wesołkowatością na planie, a wszystko to, jak mniemam, w intencji jednego życia, które utrzymuje zarówno świętego jak i szaleńca (o ile pomiędzy jednym a drugim istnieje jakakolwiek różnica)